Forum Forum Klasyków Strona Główna Forum Klasyków
Instytut Filologii Klasycznej UAM
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Spotkania uliczne
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Klasyków Strona Główna -> Pogadanki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aleksandra
Prezeska KNK



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 283
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 1:06, 24 Sie 2008    Temat postu:

I tak źle, i tak niedobrze. Do licha, i jak nam tu dogodzić? Razz

Ito, jedyne, co mogę Tobie napisać w tych ciężkich chwilach, musimy wierzyć, że wszystkie zmiany, w tym także skutki naszych rozczarowań i zawodów, prowadzą na lepsze. Niestety, możemy tylko wierzyć, bo pewności nigdy nie mamy. Ponad chmurami zawsze świeci słońce Smile

A co do kompleksów: jesteśmy takie, jakie jesteśmy, piękne z naszymi kompleksami (święta racja). A jeśli ktoś nas nie akceptuje...? To niech nie próbuje nas zmieniać. I tak mu się nie uda Wink Więc to nie nasze kompleksy rujnują nam życie, tylko jego niezdolność do przystosowania się! I nie daj sobie wmówić niczego innego!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ognistobrody




Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 9:53, 24 Sie 2008    Temat postu:

Ja tu normalnie widzę plejady zdań ciągle o tym samym. Wnioski same nasuwają się przeskakując z awersu na rewers. A na dodatek w takim tempie, że nawet nie można się zgodzić. Nie zgodzić też się nie można. Z prostej przyczyny: bo nie ma na to czasu.
Heh, wątek posta w zasadzie był sobie kiedyś. Ale tu widzę, że posty jak przysłowiowe kobiety 'są zmienne'. I nie chodzi mi tu o krytykę tych metamorfoz, bo uważam to raczej za zjawisko co najmniej ciekawe, ale raczej kierunek, w którym za każdym razem zmierzają.
I ja również jak Ita, mogę napisać 'doświadczony' przy każdej niepozytywnej nauce życiowej, którą z wielką chęcią dzieliłbym się z tłumami, zakompleksionych lub nie, facetów. Dlaczego jednak tego nie robię? Bo SZKODA na to czasu. życie jest za krótkie by wpatrywać się w jeden temat przez dwie strony komentarzy. Może i jest to jakiegoś rodzaju rozrywka, gdy na horyzoncie miga jakaś pointa, lub porozumienie. W tym wypadku z przykrością (a nie często miewam takie odczucia) muszę stwierdzić, że takowego nie ma.
A kompleksy? Każda, sensowna i poznawszy już w dużym stopniu siebie, kobieta takowe ma i a) potrafi się z nimi pogodzić b) umie je zretuszować, by oszukać potencjalne 'ofiary' c) wykorzystać je na swój użytek.
Bo prawda, jak to mówią zakłamani i ponumerowani w katalogach szarzy ludzie, jest tylko jedna. W tym wypadku (jeśli przyjmiemy, że niech będzie jedna, ale obusieczna) zarysowana jej strona jest taka, że kompleksy są 'be' i musem jest je zaakceptować i to w większości kosztem jakiegoś (lub kilku) związków.
Ale, Moje Drogie Panie, jak chcecie się inaczej czegokolwiek nauczyć, jeśli nie tylko i wyłącznie w praktyce? Jeśli coś nie gra (w związku, czy hu-nołs-łer) to pierwsze skojarzenie jest, że albo 'on' albo 'ja'.
I tu musi się pojawić ten ból nauki, bo zrozumienie u kobiet tego prostego faktu jest nad wyraz (paradoksalnie, bo w większości wypadków biorą winę na siebie) trudne. Bo (skupmy się na faktach) prawdy nie ma jednej, winnej strony nie ma jednej, i kompleksów (jakkolwiek by podręcznik do sztuki miłości czy przetrwania czy nawet psychologii nie mówił) też nie ma tylko z jednej strony związku. I na balansie, który, idąc za śladem Ity, zaświadczam doświadczeniem, wypada, że akceptacja jakichkolwiek kompleksów partnerki przychodzi mężczyznom znacznie łatwiej niż kobietom zaakceptowanie ich własnych (nie mówiąc już nawet o tych partnera), a nawet ci pierwsi (znanymi sobie tylko środkami ) starają się je pomóc obrócić w atrybuty.
Więc, oczywiście nie mając żadnego prawa w tym matriarchacie, nalegam byście za pomocą tego małego ogniwa racjonalizmu znalazły, Drogie Panie, jakąkolwiek dawkę obiektywizmu i przestały marnować swój cenny czas na skakanie na skakance. Ja doskonale zdaję sobie sprawę, że od małego macie do tej zabawy sentyment, ale jesteście już w takim wieku, że powinnyście zająć się jakimiś bardziej konstruktywnymi postulatami, albo chociaż próbować znaleźć szybciej porozumienie w tych, które już roztrząsacie.
I to nie jest krytyka, raz jeszcze podkreślam, tylko bardzo życzliwa, i nacechowana moją troską o wasz cenny czas (i zdrowie, bo wysiłki emocjonalne bardzo was wyczerpują) prośba (a może uwaga czy jakieś inne odpowiednie, mild'owe słowo).
ALE gdyby jednak w postnuklearnym podmuchu waszych (jakże przez nas, facetów, uwielbianych - nie ironizuje UWAGA!) emocji moja zdeindywidualizowana osoba została zlinczowana, zaklinam i zmuszam do złożenia mi na grobie (w dalekiej lub bliskiej) przyszłości wieńcy z napisem 'miałeś rację'.
Let the melody begin...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
calpurnia
Moderatorka



Dołączył: 13 Sty 2006
Posty: 453
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Posnania

PostWysłany: Nie 10:10, 24 Sie 2008    Temat postu:

Ognistobrody napisał:
A kompleksy? Każda, sensowna i poznawszy już w dużym stopniu siebie, kobieta takowe ma i a) potrafi się z nimi pogodzić b) umie je zretuszować, by oszukać potencjalne 'ofiary' c) wykorzystać je na swój użytek.

O, to, to!

Ognistobrody napisał:
Ale, Moje Drogie Panie, jak chcecie się inaczej czegokolwiek nauczyć, jeśli nie tylko i wyłącznie w praktyce?

Tylko i wyłącznie.

Ognistobrody napisał:
Jeśli coś nie gra (w związku, czy hu-nołs-łer) to pierwsze skojarzenie jest, że albo 'on' albo 'ja'.
I tu musi się pojawić ten ból nauki, bo zrozumienie u kobiet tego prostego faktu jest nad wyraz (paradoksalnie, bo w większości wypadków biorą winę na siebie) trudne. Bo (skupmy się na faktach) prawdy nie ma jednej, winnej strony nie ma jednej, i kompleksów (jakkolwiek by podręcznik do sztuki miłości czy przetrwania czy nawet psychologii nie mówił) też nie ma tylko z jednej strony związku.

Znam i mężczyzn, którzy tego zrozumieć nie potrafią. Ale co do meritum - zgoda absolutna.

Ognistobrody napisał:
I na balansie, który, idąc za śladem Ity, zaświadczam doświadczeniem, wypada, że akceptacja jakichkolwiek kompleksów partnerki przychodzi mężczyznom znacznie łatwiej niż kobietom zaakceptowanie ich własnych (nie mówiąc już nawet o tych partnera), a nawet ci pierwsi (znanymi sobie tylko środkami ) starają się je pomóc obrócić w atrybuty.

Znane z autopsji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lamia/lesbia




Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 375
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: właśnie stamtąd

PostWysłany: Nie 20:00, 24 Sie 2008    Temat postu:

Ognistobrody napisał:
I to nie jest krytyka, raz jeszcze podkreślam, tylko bardzo życzliwa, i nacechowana moją troską o wasz cenny czas...


Chyba nie ma konieczności, abyś troszczył się o nasz czas, gdyż jako duże dziewczynki, mamy prawo gospodarować nim w dowolny, bardziej lub mniej produktywny sposób. Jeśli szkoda Ci twojego, to przecież także nie musisz go tracić na czytanie dwóch stron komentarzy, nawet w tak szczytnym celu, jak udzielanie nam życiowych porad.

Ognistobrody napisał:
Może i jest to jakiegoś rodzaju rozrywka, gdy na horyzoncie miga jakaś pointa, lub porozumienie. W tym wypadku z przykrością (a nie często miewam takie odczucia) muszę stwierdzić, że takowego nie ma


Nie wydaje mi się, żeby w tym wypadku celem było dojście do jakiegokolwiek porozumienia, pointy czy innej prawdy objawionej, tudzież "leku na całe zło". Ot takie tam sobie babskie bajdurzenie bez ambicji do uzyskania statusu prawa powszechnego. Rozrywka to rzecz względna i to, co jednego bawi, drugiego bawić nie musi. Zakładając, że chodzi nam o rozrywkę.

Ognistobrody napisał:

Ale, Moje Drogie Panie, jak chcecie się inaczej czegokolwiek nauczyć, jeśli nie tylko i wyłącznie w praktyce? Jeśli coś nie gra (w związku, czy hu-nołs-łer) to pierwsze skojarzenie jest, że albo 'on' albo 'ja'.
I tu musi się pojawić ten ból nauki, bo zrozumienie u kobiet tego prostego faktu jest nad wyraz (paradoksalnie, bo w większości wypadków biorą winę na siebie) trudne. Bo (skupmy się na faktach) prawdy nie ma jednej, winnej strony nie ma jednej, i kompleksów (jakkolwiek by podręcznik do sztuki miłości czy przetrwania czy nawet psychologii nie mówił) też nie ma tylko z jednej strony związku.


Tutaj Drogi Pan raczej Ameryki nie odkrył. Ale jeśli sądzi, że parę komunałów wnosi do kwestii więcej niż "skakanie na skakance", albo co gorsza, pomoże komukolwiek w czymkolwiek, to pourquoi pas. Pytanie tylko, czy głównym problemem o jakim myśli każde z nas (a zapewne każdy myśli o czymś nieco odmiennym) jest rozpad konkretnego związku, konkretne kompleksy, czy ustalenie, kto, gdzie i kiedy zawinił (wiadomo, że wszyscy, a tym samym nikt). Rozumiem jednak, że ten fragment pańskiego wywodu nie ma znaczenia, bo to tylko taki ozdobnik dla lepszego uzasadnienia postulatu o niemarnowaniu czasu.

Ognistobrody napisał:
I na balansie, który, idąc za śladem Ity, zaświadczam doświadczeniem, wypada, że akceptacja jakichkolwiek kompleksów partnerki przychodzi mężczyznom znacznie łatwiej niż kobietom zaakceptowanie ich własnych (nie mówiąc już nawet o tych partnera), a nawet ci pierwsi (znanymi sobie tylko środkami ) starają się je pomóc obrócić w atrybuty.


Z mojego doświadczenia nic podobnego nie wynika, co oczywiście nie dowodzi niczego. Tym niemniej strasznie drażnią mnie ludowe mądrości w stylu: "baby to zawsze to, a faceci to zawsze tamto". Zupełnie jakby płeć była jedynym kryterium podziału wśród osobników naszego gatunku i decydowała o wszystkim. Poza tym nie rozumiem pomysłu, że z kompleksów można zostać uleczonym przez jakąkolwiek inna osobę. Związek to nie szpital psychiatryczny, a partner to nie prywatny terapeuta, więc od nikogo nie należy oczekiwać, że nas cudownie uleczy. Z drugiej strony, dobre chęci wypada doceniać, ale akceptujący powinien się pogodzić z tym, że wpływ jego wielkodusznej miłości niekoniecznie musi zdziałać cuda.

Nie sądzę, żeby dawanie jakichkolwiek rad czy wygłaszanie uniwersalnych sądów było tu konieczne. Czytałam kiedyś, że mężczyźnie często wydaje się, że kobieta koniecznie potrzebuje rady/rozwiązania problemu. Tymczasem wcale niekoniecznie potrzebuje. Ja natomiast uważam, że pewne problemy są nierozwiązywalne, a próby wyprowadzenia z nich jakichś optymistycznych wniosków są wyłącznie, choć może niezbędną do życia, iluzją.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aleksandra
Prezeska KNK



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 283
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 23:57, 24 Sie 2008    Temat postu:

Ognistobrody napisał:
kierunek, w którym za każdym razem zmierzają.

Właśnie to uwielbiam - dygresja goni dygresję, nigdy nie wiesz, wchodząc na forum, czy zaglądając do jakiegoś wątku, o czym teraz będzie.

Ognistobrody napisał:
życie jest za krótkie by wpatrywać się w jeden temat przez dwie strony komentarzy. Może i jest to jakiegoś rodzaju rozrywka, gdy na horyzoncie miga jakaś pointa, lub porozumienie. W tym wypadku z przykrością (a nie często miewam takie odczucia) muszę stwierdzić, że takowego nie ma.

Życie, Ognistobrody, jest za krótkie na wiele rzeczy. Wieczory natomiast bywają baaardzo długie, zwłaszcza jak nikogo ze znajomych nie ma ani na gg, ani na skajpiku. Wtedy fajnie wejść na forum i coś naskrobać, nawet jeśli to za bardzo sensu nie ma. Istnieje zawsze możliwość, że ktoś ci odpisze Razz
To jedno. A drugie: tu absolutnie nie chodzi o jakiekolwiek porozumienie, rozwiązanie problemu itp. Tu raczej chodzi o to, co sądzimy na dany temat, jak się zapatrujemy na sprawy ważne i nie-ważne. Przecież nie zmienię zdania tylko z tego powodu, że przeczytam pościk którejś z Olek Smile Jakkolwiek miło mi się je czyta, bo neimal słyszę w tym ich głosy, hehe.

A kompleksy? Ja swoje uwielbiam! Czuję się z nimi bardzo związana i nie zamierzam z nich rezygnować dla nikogo Smile A może po prostu jeszcze nie spotkałam takiego, dla którego warto byłoby się wyrzec niektórych przyzwyczajeń? Wink

Ognistobrody napisał:
Jeśli coś nie gra (w związku, czy hu-nołs-łer) to pierwsze skojarzenie jest, że albo 'on' albo 'ja'.

Jeśli coś nie gra i nie chce (nie daje) się naprawić, to widocznie nie ma racji bytu. I, nawet jeśli boli zrozumienie tego faktu, prędzej czy później smutek mija.

Ognistobrody napisał:
wypada, że akceptacja jakichkolwiek kompleksów partnerki przychodzi mężczyznom znacznie łatwiej niż kobietom zaakceptowanie ich własnych (nie mówiąc już nawet o tych partnera), a nawet ci pierwsi (znanymi sobie tylko środkami ) starają się je pomóc obrócić w atrybuty.

Czy ja wiem? To zbytnie stereotypowanie, rację ma Lamia/lesbia. To zależy od człowieka, nie od jego płci.

Ognistobrody napisał:
wysiłki emocjonalne bardzo was wyczerpują

Ja przepraszam, jeśli będę zbyt brutalna... Ale muszę... Muszę to napisać... Przykro mi... Ja... Ja naprawdę nie przeżywam na serio tych rozterek... Ja się świetnie bawię, pisząc te posty... Nie czuję żadnego wyczerpania... ani nawet niewielkiego zmęczenia... Mam nadzieję, że nie czujesz się zawiedziony... Razz



Chyba nie bolało aż tak bardzo, co? hehe Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aleksandra
Prezeska KNK



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 283
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 0:25, 25 Sie 2008    Temat postu:

Ale w jednym Kuba ma rację: dygresja nam się nieco przedłużyła Smile

Wracam więc do parku Mickiewicza (tak, to mój ulubiony, tyle ciekawych istot można tam przyuważyć; ostatnio często tam przesiaduję - powodem były gorączkowe poszukiwania mieszkania i tu się pochwalę - dziś wynajęłam jedno! jeśli nie zostanę oszukana, to nie będę musiała dojeżdżać! hip, hip, hurra!). Zwróciliście uwagę na pewnego mężczyznę: długowłosy, siwiejący (włosy sięgają mu gdzieś do barków - chciałabym mieć kiedyś tyle cierpliwości i samozaparcia, żeby wyhodować sobie taką długość włosów, szanse jednak marne, zwłaszcza po ostatnim obcięciu, hehe), kamizelka jeansowa i duża torba, taka laptopowa. Zagubienie na twarzy, przenosi się z miejsca na miejsce (nie oddalając się od fontanny jednak), zazwyczaj za jakimś przechodniem, ściąga sandały i grzeje stópki na słoneczku. Ciekawy człowiek.

Pamiętacie Kółko Różowych Gimnazjalistek, Skupionych Wokół Jednego Papierosa? Dziś ich miejsce zajęły licealistki w czerni. hmmm, inne pokolenie? Trochę podobne do wzorowego EMO...
Przy okazji: strasznie mi się spodobał opis EMO na [link widoczny dla zalogowanych] Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lamia/lesbia




Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 375
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: właśnie stamtąd

PostWysłany: Pon 21:20, 25 Sie 2008    Temat postu:

A, rozwinęli, ale nie powiem, żeby poszło w jakość. Zapamiętałam tylko tę nieodporność na tanie wino. Werter mnie nieszczególnie śmieszy, a z tym Petroniuszem to w ogóle przesadzili.
Intryguje mnie tylko, jak można się pociąć Gilettem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aleksandra
Prezeska KNK



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 283
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 21:33, 25 Sie 2008    Temat postu:

Nie próbuj Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ognistobrody




Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 0:00, 27 Sie 2008    Temat postu:

lamia/lesbia napisał:
Pytanie tylko, czy głównym problemem o jakim myśli każde z nas (a zapewne każdy myśli o czymś nieco odmiennym) jest rozpad konkretnego związku, konkretne kompleksy, czy ustalenie, kto, gdzie i kiedy zawinił (wiadomo, że wszyscy, a tym samym nikt). Rozumiem jednak, że ten fragment pańskiego wywodu nie ma znaczenia, bo to tylko taki ozdobnik dla lepszego uzasadnienia postulatu o niemarnowaniu czasu.


I właśnie to jest to marnowanie czasu. A postulat nie dotyczył akurat tylko tego. Bo (UWAGA!) skoro kiedy jeszcze był na to czas, czyli w trakcie trwania związku, jakieś sprawy nie zostały wyjaśnione to dochodzenie tego samemu po czasie jest w większości wypadków syzyfową pracą. Ale życzę powodzenia.

A druga sprawa jest taka, że oczywiście nikt mnie nie zmusza to czytania i zabierania głosu, ale też nikt mi nie zabrania pytania o powód tych (jak ktoś już nadmienił) nie do końca uzasadnionych użalań.

Dla fanów zatem wszelkiego rodzaju 'marudzenia', 'użalania się (nad sobą i innymi)' i przede wszystkim 'bycia anty-cokolwiek' zalecam więcej spędzania czasu z Calpurnią. Samemu mi tego czasem brakuje. Albo (wersja dla cierpliwych) przejść się na spacer z panią Prezes i 'wciągnięcie' sporej dawki jej uśmiechów.

Oh, yes, yes, indeed, praise the Lord!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aleksandra
Prezeska KNK



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 283
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 0:16, 27 Sie 2008    Temat postu:

Ognistobrody napisał:
Albo (wersja dla cierpliwych) przejść się na spacer z panią Prezes i 'wciągnięcie' sporej dawki jej uśmiechów.


Oj, mój drogi, po prostu wiesz, jak mi się przypodobać Razz To mi się podoba, hehe.


A teraz, przyjdzie i mi się z Wami pożegnać. Tym razem czeka na mnie Hiszpania i, naturalnie, Hiszpanie Wink Obiecuję, wrócę. W końcu z Włoch też wróciłam (ale jak serduszko bolało...). Życie jest ciężkie... Tak mówią pesymiści Smile
Życzę powodzenia tym, którzy go potrzebują Smile A reszcie: cieszcie się ostatnimi chwilami wolności (powiało zgrozą, co?) przed kolejnym rokiem w ławce. Bo doszły mnie słuchy, że niektórzy z nas, forowiczek, zaczynają już 1 września...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
calpurnia
Moderatorka



Dołączył: 13 Sty 2006
Posty: 453
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Posnania

PostWysłany: Śro 9:14, 27 Sie 2008    Temat postu:

Ognistobrody napisał:
Dla fanów zatem wszelkiego rodzaju 'marudzenia', 'użalania się (nad sobą i innymi)' i przede wszystkim 'bycia anty-cokolwiek' zalecam więcej spędzania czasu z Calpurnią.


Znaczy, że można się nasłuchać do woli?

Ognistobrody napisał:
Samemu mi tego czasem brakuje.


Oj, bo uwierzę! Zwłaszcza, jak sobie przypominam nasze wspólne lekcje greki... Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lamia/lesbia




Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 375
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: właśnie stamtąd

PostWysłany: Czw 3:31, 28 Sie 2008    Temat postu:

Ognistobrody napisał:


I właśnie to jest to marnowanie czasu. A postulat nie dotyczył akurat tylko tego. Bo (UWAGA!) skoro kiedy jeszcze był na to czas, czyli w trakcie trwania związku, jakieś sprawy nie zostały wyjaśnione to dochodzenie tego samemu po czasie jest w większości wypadków syzyfową pracą. Ale życzę powodzenia.


Bez obaw. Mam inne rozrywki niż roztrząsanie tego typu dylematów i zupełnie nie wiem, co dało Ci powody do przypuszczeń, że należy mi życzyć powodzenia. Z drugiej strony, choćbym nawet to robiła, zastanawiam się, jakim prawem udzielasz porad w tonie osoby wszechwiedzącej, skoro, w moim przekonaniu, każdy ma prawo do dokonywania takich wyborów (i popełniania takich błędów), jakie uważa za stosowne i nikomu nic do tego.

Ognistobrody napisał:

A druga sprawa jest taka, że oczywiście nikt mnie nie zmusza to czytania i zabierania głosu, ale też nikt mi nie zabrania pytania o powód tych (jak ktoś już nadmienił) nie do końca uzasadnionych użalań.


Swoich osobistych użalań sobie nie przypominam. Mówiłam raczej ogólnie, ale, jeśli jakieś padły, nie wiem, co daje Ci prawo do ich oceny. To samo dotyczy oczywiście czyjegokolwiek innego "marudzenia". Nie sądzę, żebyś dysponował wiedzą wystarczającą do tego, aby ocenić je jako uzasadnione lub nieuzasadnione. Nikt nie zabrania Ci pytania, a mi nikt nie zabrania protestować przeciwko byciu upupianą i strofowaną (indywidualnie czy w kolektywie) przez byle domorosłego mędrca, któremu wydaje się, że jest uprawniony do udzielania innym życiowych nauk.
Żyj, jak Ci serce, tudzież rozum dyktuje i daj żyć innym.


Ostatnio zmieniony przez lamia/lesbia dnia Czw 3:32, 28 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
calpurnia
Moderatorka



Dołączył: 13 Sty 2006
Posty: 453
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Posnania

PostWysłany: Czw 10:37, 28 Sie 2008    Temat postu:

I rzuciły się z pazurami na biednego koguta...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ognistobrody




Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 14:49, 28 Sie 2008    Temat postu:

I tak jest zawsze, droga Calpurnio...

Powiesz coś: źle. Nie powiesz: Niedobrze. Urosłem do rangi 'dawcy rad', mimo iż były to uwagi i to w jak najżyczliwszym tonie jaki umiem z siebie wykrzesać. Nie wiem czym zasłużyłem sobie na takie traktowanie. Pewnie tym, że jak zwykle się wychylam i, że nie jestem 'jedną z was'. Bo w końcu 'WY' się nie mylicie, dajecie sobie rady, i znacie się świetnie. Skoro jestem jednak taki 'zły, niedobry' i bezpodstawny, to pomyślcie co Wy, moje Drogie Panie, tak naprawdę o mnie wiecie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
calpurnia
Moderatorka



Dołączył: 13 Sty 2006
Posty: 453
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Posnania

PostWysłany: Czw 19:17, 28 Sie 2008    Temat postu:

Ćsiii... Nie przejmuj się, z feministkami tak zawsze - solidarność jajników i inne bzdury Wink
Ognistobrody, bywasz czasem w Polsce? Bo ja naprawdę się stęskniłam - kurczę, to już 2 lata, jak Cię nie widziałam!
A tak poza tym - szkoda, że juz nie piszesz na zielono...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Klasyków Strona Główna -> Pogadanki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin